środa, 31 sierpnia 2016

Ofensywa islamistów w Hamie trwa. Kolejne miasto zdobyte.

Rebelianci ostrzeliwują bazę lotniczą na obrzeżach Hamy.  























Trzeci dzień ofensywy w Hamie kończy się kolejnym zdobyczami sił antyrządowych. Dziś w ręce rebeliantów i dżiahadystów wpadło kolejne miasto, największe jak dotąd ze wszystkich zdobytych podczas tej operacji, bo liczące przed wojną trzydzieści tysięcy mieszkańców Suran. Oprócz Suran islamisci zdobyli także szereg kolejnych fortyfikacji i checkpointów i teraz przygotowują się prawdopodobnie do uderzenia na alawicką wioskę Ma'an, w której na początku 2014 roku Jund al-Aqsa przeprowadziła masakrę mieszkańców.

Rebelianci i islamiści zajęli dziś miasto Suran, jedno z większych miast w regionie, które po raz pierwszy od początku wojny wpadło w ręce rebeliantów. Sąsiednie miasta zdobyte podczas aktualnej ofensywy, czyli Halfaya i Taybat al-Imam, były już zdobywane i tracone przez islamistów podczas poprzednich ofensyw w północnej Hamie. Ostatnie duże miasto leżące na tej samej osi co wymienione wcześniej miasta to chrześcijańska Maharadeh. Miasto to posiada jednak silny garnizon, który podczas ofensywy w Hamie z 2014 roku skutecznie odpierał potężne ataki dżihadystów, stąd prawdopodobnie nie będzie ono kolejnym celem ofensywy.

Do sił antyrządowych biorących udział w najnowszej operacji w północnej Hamie, nazwanej na cześć jednego z liderów Bractwa Muzułmańskiego, który w 1976 roku zmarł w rządowy więzieniu "Bitwą męczennika Marwana Hadida", dołączyły dziś kolejne grupy zachęcone dużymi postępami Jund al-Aqsy i Jaish al-Izza poczynionymi w trakcie dwóch poprzednich dni walk.
Sham Legion i Ajnad al-Sham wsparły ofensywę nowym siłami, które będą prawdopodobnie próbowały zaatakować miasto Ma'ardas i wioskę Ma'an, o ile oczywiście jutro nie wystartuje kontrofensywa armii ściągającej posiłki do miasta Hama.
Opanowanie wioski Ma'an, odsłoniętej od zachodu na ataki islamistów po opuszczaniu przez rządowych żołnierzy checkpointów i fortyfikacji na autostradzie M-5 na północ od Souran, pozwoliłoby islamistom ochronić flanki przed kontratakami armii i zabezpieczyć siły w utworzonym w kierunku Hamy klinie przed odcięciem.

Wciąż nie jest jasny prawdziwy cel ofensywy islamistów. Miasto Hama z racji swego rozmiaru jest z pewnością poza zasięgiem rebeliantów. Wkroczenie dzisiaj kolejnych grup rebelianckich do walki i wsparcie stosunkowo niezbyt licznych ugrupowań, które rozpoczęły bitwę, może natomiast sugerować, że ofensywa była zaplanowana z nastawieniem na mniejsze zdobycze, natomiast słaby opór obrońców sprawił, że rebelianci postanowili kuć żelazo, póki gorące i zająć jak najwięcej terenu zanim siły prorządowe otrząsną się z porażek i po zorganizowaniu skutecznej obrony rozpoczną kontrataki, do których z pewnością prędzej czy później dojdzie.

Walki w północnej Hamie jak to zwykle bywa wygasły przed zmierzchem, lecz jutro z pewnością zostaną wznowione.

Kolor czerwony - armia, zielony - rebelianci, niebieski - dzisiejsze zdobycze rebeliantów. 


wtorek, 30 sierpnia 2016

Ofensywa islamistów w Hamie. Armia rządowa traci wioski i miasta.

Czołg zdobyty wczoraj przez rebeliantów w Hamie. 
























Siły antyrządowe rozpoczęły wczoraj nową ofensywę przeciwko lojalistom w północnej części prowincji Hama i po dwóch dniach walk oraz przerwaniu pozycji obronnych armii i milicji rządowych przejęły kontrolę nad wieloma checkpointami, wioskami i miastami w regionie.

Rozpoczęta wczoraj operacja przeprowadzana jest głównie siłami będącej częścią FSA grupy Jaish al-Izaah i jednego z najbardziej ekstremistycznych ugrupowań w Syrii obok dawnego Frontu al-Nusra i Państwa Islamskiego, czyli niesławnej Jund al-Aqsy. Zła sława tego ugrupowania bierze się z jego niejasnych związków z IS - wielu członków tego ugrupowania, szczególnie tych szeregowych, sympatyzuje z IS, a samo ugrupowanie odmawia udziału w ofensywnych operacjach przeciwko IS, co było między innymi powodem odejścia grupy z potężnej Armii Podboju.

Atak islamistów poprzedzony ostrzałem artyleryjskim zaskoczył żołnierzy obsadzający checkpointy i ufortyfikowane pozycje na północ od niegdyś dwudziestotysięcznego miasta Halfaya. Bojownicy antyrządowi potrzebowali zaledwie kilku godzin, aby całkowicie przerwać pozycje obronne sił rządowych, zdobyć kilka checkpointów i wiosek broniących dostęp do Halfai, a nastąpienie bez praktycznie żadnego oporu zająć to miasto. Rebelianci i dżihadyści bardzo intensywnie używali artylerii i pocisków ppk (w tym TOW) do zmiękczania pozycji obronnych i niszczenia broni pancernej, tworzyli zasłony dymne mające w teorii utrudnić zadanie rządowemu lotnictwu, a po walkach chwalili się zdobyczami: bronią lekką i amunicją, wozami piechoty, czołgami i pojazdem Szyłka.

Szybka dezintegracja rządowych linii obronnych i tak duża utrata terenu jak na dwa dni walk jest o tyle zaskakująca, że już od wielu tygodni krążyły plotki o planowanej ofensywie w północnej Hamie, a kilkanaście dni temu Jund al-Aqsa bez powodzenia próbowała atakować  pozycje rządowych na innym odcinku frontu w Hamie. Fragment linii frontu na odcinku pomiędzy miastami Suran i Mhardeh (chrześcijańskie miasto zagrożone od wczoraj atakiem rebeliantów) od początku wojny był szczególnie aktywny, bo z tego regionu rebelianci wyprowadzali coroczne ofensywy w kierunku miasta Hama.

Do wieczora dżihadyści i rebelianci toczyli walki z żołnierzami i milicjantami NDF o checkpointy na przedpolach miasta Taybat al-Imam, gdzie został zdetonowany SVBIED (pojazd wypełniony materiałem wybuchowym z kierowca-samobójcą). W nocy walki wygasły, ale rebelianci wznowili dziś ofensywę i po kilku godzinach walk wdarli się do ponad 20-tysięcznego Taybat al-Imam, które również bardzo szybko opanowali.

Bardzo udana jak na razie dla islamistów ofensywa i pierwsze tak duże zwycięstwa w tym regionie od czasu zajęcia Morek w listopadzie 2015 roku znacznie przybliżają islamistów do miasta Hama. Walki na tę chwilę nadal trwają, a sytuacja na polu bitwy wciąż jest dynamiczna.


poniedziałek, 29 sierpnia 2016

Operacja Tarcza Eufratu: islamiści i turecka armia spychają SDF w stronę Manbidż.

Rebelianci w okolicach Dżarbulus. 


























Po  sześciu dniach od rozpoczęcia operacji o kryptonimie Tarcza Eufratu siły islamistów wspartych przez tureckie czołgi i lotnictwo weszły już na około 30 km w głąb terytorium Syrii i kierują się w kierunku Manbidż, niegdyś bastionu Państwa Islamskiego, a dziś miasta pod kontrolą Syryjskich Sił Demokratycznych (SDF). Choć prezydent Turcji Recep Erdogan nie ukrywał, a nawet od pierwszych dni ofensywy w Syrii podkreślał, iż Tarcza Eufratu jest wymierzona zarówno w Państwo Islamskie, jak i kurdyjską milicję YPG, filar SDF, to właśnie na tych drugich skupiają się obecnie wysiłki połączonych sił turecko-islamistycznych, które wkroczyły 24 sierpnia na terytorium Syrii. Według informacji z linii frontu na południe od granicy syryjsko-tureckiej, brygady FSA wsparte przez turecką armię (TSK) osiągnęły wczoraj linie rzeki Sajur i po jej przekroczeniu znalazły się około 15 km od Manbidż. Kierunek uderzenia tych sił sugeruje kolejny, po Dżarabulus, cel wspieranych przez Turcję rebeliantów. Manbidż, miasto odbite ogromny wysiłkiem z rąk Państwa Islamskiego po ciężkich, ponad dwumiesięcznych walkach przez oddziały Syryjskich Sił Demokratycznych wspierane przez lotnictwo Koalicji, już wkrótce może stać się areną kolejnej bitwy, tym razem między pozbawioną już wsparcie lotniczego lekką milicją SDF, a dobrze wyposażonymi i uzbrojonymi siłami islamistów wspartymi bronią pancerną i lotnictwem.

Tarcza Eufratu. 
Operacja tureckiej armii i wspieranych przez nią rebeliantów Wolnej Armii Syryjskiej (FSA) rozpoczęła się 24 sierpnia od poprzedzonego ostrzałem artyleryjskim ataku na przygraniczne miejscowości kontrowane przez IS w okolicach Dżarabulus, jednego z większych miast w północnej części syryjskiej prowincji Aleppo opanowanych przez tę organizację. Siły wyznaczone do operacji Tarcza Eufratu składały się kilku tysięcy, wg niektórych źródeł do 5 tysięcy, bojowników FSA (głównie islamistycznych rebeliantów z ugrupowań takich jak Sultan Murad Division, Sham Legion) i stowarzyszony z nią grup (m.in. Harakt Nour al-Din al-Zinki), wspieranych przez 350 tureckich żołnierzy i turecką broń pancerną (czołgi, wozy piechoty) oraz lotnictwo i artylerię. Oddziały rebelianckie skoncentrowane przy granicy z Syrią zostały utworzone z przetransportowanych tam wcześniej bojowników z tzw. "worka Azaz" i rebeliantów z prowincji Aleppo i Idlib. Arabscy bojownicy noszący dla identyfikacji czerwone opaski i rebelianci będący syryjskimi Turkmenami z niebieskim opaskami przekroczyli wraz z siłami tureckim granicę w dwóch miejscach i już pierwszego dnia przejęli kontrolę nad kilkoma wioskami i miastem Dżarabulus. Miasto zostało zajęte praktycznie bez żadnego oporu ze strony bojowników IS, którzy wcześniej się z niego i z okolicznych wiosek wycofali w stronę miasta Al-Bab.

Tego samego dnia amerykański wiceprezydent Joe Biden przebywający z wizytą w Turcji oświadczył, że główna grupa zbrojna wchodzące w skład wspieranych przez USA Syryjskich Sił Demokratycznych, kurdyjska milicja YPG, musi opuścić zachodni brzeg Eufratu i rejon Manbidż, o które toczyła ciężkie walk z IS i powrócić na wschodnią stronę rzeki. YPG to milicja powiązana z walczącą od ponad 30 lat z Turcją kurdyjską organizacją PKK. Przewodzona przez USA koalicja przeciwko IS, główny partner SDF, zadeklarowała również wsparcie dla operacji Tarcza Eufratu, co jeszcze bardziej skomplikowało i tak już pogmatwaną sytuacją w Syrii.

W kwestii opuszczenia przez YPG zachodniego brzegu Eufratu, na co nalegała strona turecka, pojawiło się w kolejnych dniach wiele różnych, często sprzecznych informacji i plotek, 25 sierpnia YPG ogłosiło jednak rozpoczęcie wycofywania swoich sił na wschodni brzeg Eufratu (co miało się zakończyć kolejnego dnia). Na zachodnim brzegu Eufratu miały pozostać inne jednostki wchodzące w skład SDF. Turcja mimo to nadal twierdzi, iż nie wszystkie oddziały YPG zostały wycofane i wciąż informuje o działaniach w rejonie Dżarabulus skierowanych przeciwko YPG/PKK.

Na interwencję sił tureckich i wspieranych przez nią rebeliantów w Syrii, potępioną przez SDF, nie pozostały bierne oddziały wchodzące w skład Rady Wojskowej Dżarabulus (JMC), czyli działającej w ramach SDF koalicji lokalnych ugrupowań (z dużym odsetkiem Arabów; bez Kurdów z YPG; podobne rady powstały dla opanowania i zabezpieczenia miast al-Bab i Manbidż) wywodzących się często z dawnych formacji rebelianckich, które już pierwszego dnia przejęły kilka wiosek opuszczanych przez wycofujące się siły IS. Wieczorem 24 sierpnia awangarda tych sił nawiązała kontakt bojowy z nadchodzącymi z północy islamistami.













Kolejnego dnia starcia między formacjami JMC a wspieranymi przez Turcję grupami islamistycznymi nadal trwały, równolegle jednak obie te strony kontynuowały przejmowanie innych wiosek, które siły IS oddawały bez lub z minimalny oporem. JMC wystosowało w międzyczasie kolejne komunikaty, w których potwierdzało chęć "wyzwolenia" Dżarabulus, a pro-tureckich rebeliantów opisywało jako "najemników", "niczym nie różniących się od ISIS".

Trzeciego i czwartego dnia interwencji siły rebeliantów wspierane ostrzałem artyleryjskim i nalotami poczyniły pewne postępy w walce z grupami SDF, zajmując kilka pozycji i miejscowości, tymczasem grupy działające w ramach będącej częścią SDF Rady Wojskowej Manbidż, m.in. dawne ugrupowanie rebelianckie FSA Jaysh al-Thuwar, zadeklarowały wsparcie i wysłały posiłki dla JMC.

Wczoraj zgodnie z plotkami pojawiającymi się trzy dni wcześniej rebelianci i tureckie czołgi po ostrzale artyleryjskim i kolejnych nalotach rozpoczęły atak na pozycje SDF i przejęły szereg miejscowości na północ od rzeki Sajur. W międzyczasie kurdyjska agencja ANF opublikowała nagranie zniszczenia tureckiego czołgu M60 pociskiem ppk przez bojowników SDF.

Tymczasem pozbawione broni ciężkiej oddziały SDF kontynuowały wycofywanie się na południe, w kierunku Manbidż. Islamiści, zdobywając wioski wcześnie przejęte przez SDF z rąk IS wzięli kilku jeńców i udostępnili w mediach społecznościowych zdjęcia z łupów zdobytych na siłach prokurdyjskich i identyfikatory należące do bojowników YPG. Wieczorem rebelianci osiągnęli linię rzeki Sajur, a dziś rano poczynili dalsze postępy w walce przeciwko siłom SDF.

Cel rebeliancko-tureckiej ofensywy.
Transgraniczna operacja Tarcza Eufratu, która uzasadniana jest przez tureckie władze gwarantowanym przez ONZ prawem do samoobrony (artykuł 51 karty NZ) i rezolucją ONZ dot. walki z IS, jest wymierzona nie tylko w Państwo Islamskie, które faktycznie przeprowadzało ataki terrorystyczne na terytorium Turcji, ale także przeciwko kurdyjskiej milicji YPG, która jest zbrojnym skrzydłem głównej kurdyjskiej partii w Syrii, PYD.  PYD jest z kolei powiązana z kurdyjską organizacją PKK (PYD i PKK są członkami Unii Wspólnoty w Kurdystanie) walczącej od wielu lat z siłami tureckimi na południu tego kraju.

W marcu tego roku PYD i wiele innych stowarzyszonych z nią organizacji ogłosiło powstanie na de facto autonomicznym terytorium w północnej Syrii projektu Federacji Północnej Syrii - Rożawy, regionu federalnego, którego oficjalne siły zbrojne, polietniczne Syryjskie Siły Demokratyczne (SDF; ich filarem jest YPG) kontynuowały dalszą ekspansję na terenach kontrolowanych przez IS. Siły te za główny cel postawił sobie połączenie się z kurdyjskim kantonem Afrin, dzięki czemu nowo powstały region byłby jednolity terytorialnie. Wiązało się to ze zdobycie terenów kontrolowanych przez IS na zachodnim brzegu Eufratu, w tym znacznego fragmentu granicy syryjsko-tureckiej, a w wyniku tego cała północna granica Syrii znalazłaby się pod kontrolą sił prokurdyjskich.
Tureckie władze odbierają działania SDF i YPG jak ogromne zagrożenie dla bezpieczeństwa Turcji zmagającej się od lat z kurdyjską partyzantką na południu kraju.

Złamanie przez siły prokurdyjskie kolejnych tureckich "czerwonych linii", przekroczenie pod koniec 2015 roku Eufratu i dalsza ekspansja po odbiciu Manbidż w kierunku Dżarabulus, były prawdopodobnie głównymi czynnikami, które doprowadziły do rozpoczęcia tureckiej interwencji.

To właśnie niedopuszczenie do zajęcia Dżarabulus i zablokowanie sił SDF zmierzających w kierunku Afrin stało się priorytetem Turków i wspieranych przez nią islamistów. Sprawa walki z IS, którego obecność przez miesiące Turcja tolerowała przy swojej granicy, czy kwestie tworzenia strefy bezpieczeństwa dla uchodźców o której mowa była jeszcze w 2015 roku, stały się drugorzędnymi celami.
Interwencja Turcji w Syrii była z pewnością efektem jakiegoś porozumienia, konsensusu, zakulisowych rozmów prowadzonych między kluczowym regionalnymi i światowymi graczami i popieranymi przez nich stronami zaangażowanymi w konflikt syryjski i skomplikowaną bliskowschodnią geopolityczną układankę. Te rozmowy między Rosją, USA, Turcją, Iranem, Syrią, wizyty kluczowych polityków w tych krajach miały wpływ na kształt tej interwencji.
Trudno jest przewidzieć, jak będzie dalej wyglądać operacja połączonych sił działających w ramach operacji Tarcza Eufratu, jak daleko na terytorium Syrii wejdzie armia turecka i czy rebelianci będą działać dalej samodzielnie, bez wsparcia tureckich czołgów i lotnictwa.

Scenariuszy rozwoju wypadków jest wiele. Być może do bitwy o Manbidż w ogóle nie dojdzie, a rebelianci zatrzymają się na linii rzeki Sajur i skupia swą uwagą na czymś innym, np. połączeniu się z siłami pod al-Rai i budowaniu strefy buforowej przy granicy. Niewkluczone, że rebelianci skierują swą uwagę na al-Bab, przygotowywanym od miesięcy przez IS do obrony. W innym scenariuszu skupią się później na odblokowaniu okolic Mare. Sami dowódcy rebeliantów podają na ten temat sprzeczne informacje, a niektórzy z nich mówią nawet, że "nie zatrzymają się, dopóki nie dojdą do Ayn al-Islam", czyli nazwanego w ten sposób w 2014 roku przez IS miasta Kobane na wschodnim brzegu Eufratu. Prezydent Erdogan mówił wczoraj, że Turcja będzie kontynuować walkę "dopóki PYD nie zostanie zniszczone", cokolwiek to znaczy.
Dynamiczny i pełen "zwrotów akcji" przebieg konfliktu w Syrii może świadczyć tylko o tym, że żadnego z tych scenariuszy nie można wykluczyć.

Aktualna mapa okolic Dżarabulus. Kolor żółty - SDF, zielony - rebelianci, czarny ISIS. Wszystkie wioski na północ od rzeki Sajur są już pod kontrolą rebeliantów.


środa, 24 sierpnia 2016

Zawieszenie broni w al-Hasace po tygodniu walk sił prorządowych z Kurdami.

Członek Asayish w rządowej części Hasaki. 



























Zawieszenie broni uzgodnione przez stronę rządową i Kurdów zakończyło wczoraj trwającą tydzień bitwę o kontrolę nad miastem al-Hasaka, stolicą prowincji o tej samej nazwie. Walki w tym położnym w północno-wschodniej części Syrii mieście, które ze starć o niewielkim natężeniu przerodziły się w tygodniową bitwę z wykorzystaniem broni ciężkiej i lotnictwa, kończą się bardzo niepomyślnie dla strony rządowej i jeszcze bardziej osłabiają i tak już niewielkie wpływy Damaszku w tej części kraju.

Al-Hasaka to stolica prowincji o tej samej nazwie zdominowanej dziś przez siły prokurdyjskie. Gdy w 2012 roku strona rządowa opuszczała połnocno-wschodnią część kraju, przerzucając wojska na zachód do walki z rebeliantami, nowo powstałe kurdyjskie siły samoobrony zaczęły stopniowo przejmować kontrolę nad tym regionem kraju, polietnicznym, lecz z dużym odsetkiem Kurdów, i ustanowiły tam własną administrację. Obecność wojsk i milicji rządowych w prowincji Hasaka ograniczyła się z czasem do jedynie dwóch miast - al-Hasaki i al-Kamiszli oraz położnych w pobliżu miejscowości. Na chwilę obecną po kilku kampaniach przeciwko IS kurdyjskie YPG kontroluje niemal całą prowincję al-Hasaka.

Choć strona kurdyjska, czy rozpatrując to szerzej i bardziej poprawnie, autonomiczna Federacja Północnej Syrii i Rożawy, nie jest na razie zaangażowana w otwarty konflikt przeciwko władzom w Damaszku i obie strony utrzymują pragmatyczny rozejm, to w przeszłości wielokrotnie dochodziło do starć o niewielkim natężeniu pomiędzy prorządowymi milicjami i siłami prokurdyjskimi w Kamliszi i Hasace, miastach, które są podzielone na strefy kontrolowane przez obie strony.

Również w tym roku dochodziło do takich incydentów, w styczniu w Kamiszli i w kwietniu w Hasace. Starcia tego typu wybuchały głównie na skutek różnych incydentów i sporów na checkpointach, co przy często głębokich animozjach i nieufności pomiędzy wieloma Arabami i Kurdami, efektach dyskryminującej polityki prowadzonej przed wojną przez rząd w Damaszku przeciwko Kurdom oraz osobistych porachunkach i walce o wpływy między liderami i członkami formacji paramilitarnych w mieście, doprowadzało czasami do wybuchów przemocy i starć, zawsze jednak kończonych szybko mediacjami i zawieszeniem broni.

Prawdopodobnie od jakiegoś zatargu na którymś z checkpointów w Al-Hasace rozpoczęły się 16 sierpnia walki miedzy milicjantami NDF i członkami kurdyjskiej policji Asayish. Tym, co odróżniało jednak te starcia od poprzednich, było bezprecedensowe wykorzystanie lotnictwa przez syryjską armię do bombardowania sił prokurdyjskich. SyAAF przeprowadziło od 18 sierpnia kilkadziesiąt nalotów na pozycje Kurdów w mieście. Nad Haską pojawiło się także monitorujące sytuację lotnictwo Koalicji, głównego partnera YPG i SDF, które jednak nie podjęło żadnych działań przeciwko stronie rządowej.

Po tej eskalacji konfliktu walki w mieście wzmogły się i z czasem sytuacja zaczęła się rozwijać coraz mniej korzystnie dla słabszej militarnie w tym regionie strony rządowej, która przeszła do defensywy i w kolejnych dniach zaczęła tracić teren w mieście. Warto tu jednak podkreślić, że walki toczyły się tylko w Hasace. W innych miejscach w kraju gdzie YPG/SDF ma kontakt z siłami rządowymi, czy nawet w okolicach samej Hasaki, np. bazie armii rządowej na górze Kawkab, nie odnotowano żadnych walk. Armia rządowa w prowincji Hasaka przez cały okres starć pozostała w garnizonach.

Na dzień przed podpisaniem zawieszania broni milicje NDF utraciły kontrolę nad znacznym obszarem miasta i stronie rządowej groziła całkowita utrata Hasaki, co byłoby potężną porażką polityczną i ciosem dla rządowej strategii "armii w każdym zakątku kraju", głoszącej konieczność utrzymania obecności sił rządowych w każdym "rogu" Syrii, co wg narracji strony rządowej dodawało legitymizacji rządowi w Damaszku, zapobiegało podzieleniu Syrii czy tworzeniu się państewek kadłubowych i wreszcie umożliwiało Asadowi prezentowanie się jako lider zjednoczonego i suwerennego kraju.

Politycznej i prestiżowej porażce jaką byłoby utracenie już trzeciej (po Idlib i Racce) stolicy prowincjonalnej udało się jednak zapobiec dzięki wynegocjowanemu wczoraj za pośrednictwem Rosjan porozumieniu kończącemu walki w Hasace. Zawieszenie broni przewiduje całkowite wycofanie się sił rządowych z miasta i przekazanie niemal całej Hasaki pod kontrolę sił prokurdyjskich. Strona rządowa zatrzyma kontrolę nad niewielkim fragmentem miasta znanym jako "Security Box", w którym mieszczą się instytucje rządowe. Będzie on jednak kontrolowany przez cywilną syryjską policję.

Po tygodniowej bitwie o miasto terytorium kontrolowane przez rząd w Damaszku zmniejszy się z 25-30% przed sierpniowymi starciami do około 5-10% po ich zakończeniu, jednak rząd centralny nadal zachowa przynajmniej symboliczną obecność w Al-Hasace.

Mapa: sytuacja w Syrii.

sobota, 6 sierpnia 2016

Rebelianci ogłaszają przerwanie oblężenia wschodniego Aleppo, źródła prorządowe zaprzeczają. Ciężkie walki o miasto trwają.


Kończy się szósty dzień antyrządowej ofensywy w południowo-zachodnim Aleppo. Podobnie jak w poprzednich dniach, również dziś nad polem bitwy w tym największym syryjskim mieście zapada mgła wojny, która nie pozwala jednoznacznie ustalić, kto jest zwycięzcą aktualnych zmagań. Podczas gdy rebelianci ogłaszają wielkie zwycięstwo i świętują przerwanie oblężenia wschodniej części Aleppo, oblężonej kilka tygodni temu przez wojska rządowe, źródła prorządowe zaprzeczają i twierdzą, że nie tylko odparły potężny atak dżihadystów i rebeliantów, ale zdołały także wyprzeć bojowników antyrządowych z kluczowego kompleksu wojskowego, do którego ci wdarli się wczoraj późnym wieczorem. Wojna z południowo-wschodnich przedmieść Aleppo przenosi się także w świat wirtualny, gdzie za pomocą mediów społecznościowych i różnych portal informacyjnych prorządowi i antyrządowi dziennikarze, aktywiści i sympatycy czy wreszcie oficjalne kanały informacyjne obu stron konfliktu toczą ze sobą "walkę", prezentując dziesiątki zdjęć, filmów i udostępniając mnóstwo informacji mających przekonać odbiorcę, że to właśnie ich strona wygrywa i to ich wersja zdarzeń jest prawdziwa. Udostępniane informacje są niestety bardzo często ze sobą sprzeczne i powodują zamęt, który uniemożliwia rozpoznanie rzeczywistej sytuacji na polu bitwy. Na to, czyja wersja przebiegu dzisiejszych wydarzeń jest prawdziwa, przyjdzie jeszcze trochę poczekać, część informacji jest już jednak potwierdzona i to na niej warto się skupić.

Przełom w walkach o przerwanie oblężenia wschodniego Aleppo nastąpił wczoraj. Dwa wcześniejsze dni, środa i czwartek, nie były zbyt istotne w kontekście przebiegu ofensywy.

W piątek po południu rozpoczął się silny atak oddziałów szturmowych Armii Podboju (Jaish al-Fatah), wspartych bronią pancerną, na kluczową pozycję obronną wojsk rządowych w regionie, kompleks militarny Ramouseh [1]. Szturm wyprowadzony z okolic dzielnicy al-Nasr (Projekt 1070) [2] był poprzedzony silnym ostrzałem artyleryjskim i rakietowym oraz detonacją dwóch SVBIEDów w pobliżu pozycji rządowych. Kompleks wojskowy Ramouseh, jedna z największych, obok Akademii al-Assad, rządowych baz wojskowych w Aleppo, posiada duże walory obronne i przy odrobinie wysiłku można było przekształcić go w świetną pozycję obronną. Jego południowa część jest umiejscowiona na wzgórzu, a od strony zachodniej znajduje się duże, otwarte przedpole graniczące z wysokimi piętrowymi budynkami bazy. Budynki te po odpowiednim przygotowaniu mogłyby zostać zamienione w doskonałe punkty obronne zdolne do zapobieżenia nadciągającej katastrofie. Pozostałe strony bazy nie były zagrożone atakiem. 
Mimo to armia przez 5 lat walk o Aleppo i tydzień ofensywy antyrządowej nie zrobiła zbyt wiele tym kierunku, nie przygotowała tej kluczowej bazy, strzegącej jedynej linii zaopatrzeniowej do miasta, do obrony. Dzihadyści z łatwością pokonali otwarty teren dzielący ich od bazy i szybko wdarli się do środka, opanowując w ciągu kilku godzin część kompleksu Ramouseh. Obrońcy bazy, pomimo wsparcia lotnictwa syryjskiego i rosyjskiego, nie stawiali początkowo zorganizowanego, zaciętego oporu. Dżihadyści udostępnili po kilku godzinach nagrania z walk wewnątrz bazy, ukazujące m.in. zdezorientowanych obrońców wpadających w zasadzkę czy rebeliantów rozbijających portrety prezydenta Syrii Asada o ziemię. Walki na terenie bazy trwały przez kilka godzin, po czym dżihadyści wg niektórych źródeł, mieli się wycofać lub częściowo wycofać z bazy z powodu silnych nalotów.

Kompleks Ramouseh


Dziś nad ranem dżihadyści ponowili ataki i w krótkim czasie zajęli 2/3 bazy, zdobywając południową część kompleksu (Arming College) i środkowa (Artillery College). Atak na północną część (Air Force Technical College) został odparty, jednak walki w tym rejonie toczyły się przez cały dzisiejszy dzień. Dżihadyści udostępniali tymczasem kolejne zdjęcia pokazujące wnętrze bazy, na których widać m.in. część zdobytego uzbrojenia, i choć często było to przestarzałe i zniszczone uzbrojenie, to nie wiadomo co dokładnie jeszcze skrywa w sobie baza - a wg niektórych źródeł są tam pokaźne zapasy sprzętu wojskowego. Nie wiadomo również, czy dżihadyści zdołają cokolwiek stamtąd wywieźć, bo w bazie nadal toczą się walki.

Główny atak sił antyrządowych miał miejsce dziś po południu, jednak wcześniej pojawiły się informacje o posiłkach dla strony rządowej, a strona antyrządowa zdobyła inne pozycje obronne armii na południe od bazy - wzgórza Tal Al-Amarah [3] i Tall Mahrouqat [4].

Popołudniowy atak Podboju Aleppo (Fatah Halab) rozpoczął się z kontrolowanej przez rebeliantów części dzielnicy Ramouseh [5] od detonacji SVBIED-a. Szturm oddziałów rebelianckich miał według źródeł antyrządowych doprowadzić do przełamania pozycji obronnych armii w dzielnicy i połączenia się z atakującą spoza Aleppo Armią Podboju. Zdobycie dzielnicy Ramouseh przez rebeliantów oznaczałoby de facto przerwanie oblężenia wschodniego Aleppo i rozpoczęcie jednocześnie oblężenia zachodniego Aleppo kontrolowanego przez rząd, do którego jedyna stabilna i bezpieczna droga zaopatrzeniowa właśnie została przecięta.

Część źródeł rządowych i niektóre antyrządowe kwestionowały rozmiar i znaczenie tych zdobyczy, informując jednocześnie o udanej kontrofensywie na terenie bazy Ramouseh, z kolei źródła antyrządowe informowały i informują nadal o dalszych postępach wokół dzielnicy Ramouseh. Przebieg tego fragmentu dzisiejszych zmagań nadal jest niejasny, na pełen obraz sytuacji będzie trzeba prawdopodobnie poczekać do jutra.

Jedno jest już dziś pewne - bitwa o Aleppo będzie miała decydujący wpływ na przebieg wojny. Ciężkie walki trwające już blisko tydzień, będą trwały dalej, aż do momentu zdecydowanego, ostatecznego zwycięstwa którejś ze stron. Aleppo to ogromne miasto, ekonomiczne, przemysłowe serce Syrii zamieszkałe przez ponad milion osób, miasto, o które każdego dnia walki toczą tysiące żołnierzy i bojowników. Obie strony zdają sobie sprawę z tego, jak ważne jest to miasto, jak duże będą korzyści z jego zdobycie, również propagandowe. Obie strony będą gotowe walczyć o nie do końca, do ostatniego człowieka. Los bywa przewrotny, o czym przekonała się strona rządowa, która jeszcze kilka dni temu świętowała oblężenie rebelianckiej części miasta, a dziś z trudem odpiera ofensywę, która może doprowadzić do oblężenia ich części Aleppo. Rebelianci jednak nie są wcale w lepszej sytuacji, bo choć teraz są w natarciu i wygrywają (czas pokaże, czy nie będzie to pyrrusowe zwycięstwo), to później będą musieli bronic tego, co zdobyli, a to z pewnością nie będzie łatwiejszym zadaniem.

Aktualizacja: Prawdopodobnie przebieg wydarzeń przedstawiony przez stronę antyrządową jest prawdziwy. Oblężenie zostało przerwane. Baza Ramouseh jest pod kontrolą sił antyrządowych:

Zdjęcie - miejsce zdobyte przez bojowników antyrządowych. Lokalizacja.

Mapa przedstawiająca sytuację z perspektywy antyrządowej.


wtorek, 2 sierpnia 2016

Ciężkie walki w Aleppo. Trwa ofensywa islamistów w mieście.

Rebelianci detonują bombę tunelową w dzielnicy Ramouseh (2/08/16).























Wielka bitwa o przerwanie oblężenia kontrolowanego przez siły antyrządowe wschodniego Aleppo zaostrza się. Wielofazowa, przeprowadzana z rozmachem operacja rebeliantów i dżihadystów jest jak na razie umiarkowanie udana - nie udało się jeszcze osiągnąć strategicznego celu, tj. odblokowania rebelianckiej części Aleppo, ale bojownicy walczący z siłami syryjskiego prezydent Al-Asada wciąż utrzymują część swoich zdobyczy z poprzednich dni i ponawiają ataki. Bitwa jest z pewnością jeszcze daleka od końca. Dziś po południu rozpoczęła się trzecia faza ofensywy sił antyrządowy w południowym Aleppo, być może najważniejsza część operacji. Oddziały szturmowe dżihadystów wsparte rebelianckim ostrzałem artyleryjskim i detonacjami bomb tunelowych zaatakowały pozycje obronne armii syryjskiej w Aleppo i na jego przedmieściach z kilku kierunków.

Operacja frakcji antyrządowych rozpoczęła się w niedzielę, 31 lipca, kilka dni po tym, jak siły rządowe uszczelniły oblężenie wschodniego Aleppo, zajmując tereny w północnej części miasta. Ponieważ wielokrotnie podejmowane próby odbicia tamtego rejonu nie przynosiły oczekiwanych rezultatów, dowódcy formacji antyrządowych zdecydowali się otworzyć nowy front w południowo-zachodniej części miasta i tam utworzyć nowy korytarz do wschodniego Aleppo. Przed dwoma miesiącami walczyła tam z powodzeniem z prorządowymi milicjami islamistyczna Armia Podboju (Jaish al-Fateh).

Gotowość do wzięcia udziały w nowej ofensywie zadeklarowały prawdopodobnie wszystkie ugrupowania należące do dwóch koalicji antyrządowych w Aleppo, czyli działającej głównie na przedmieściach Aleppo i obszarach na prowincji Armii Podboju (Jaish al-Fatah), oraz operującego głównie w mieście Podboju Aleppo (Fatah al-Halab). Pierwsza z nich zrzesza ugrupowania islamistyczne i dżihadystyczne (m.in. potężne formacje Ahrar al-Sham i Jabhat Fateh Al-Sham, czyli dawny Front al-Nusra), druga głównie mniej radykalne ugrupowania islamistyczne i brygady rebelianckie związane z Wolną Armią Syryjską (FSA). Zaangażowane siły liczyły wg. różnych szacunków od ok. 5 do 9 tys. (mało prawdopodobne) bojowników oraz dziesiątki transporterów opancerzonych, czołgów i innych pojazdów.





Cyfry przy nazwach w tekście wskazują poszczególnione miejsca na mapie.

Bitwa rozpoczęła się w niedzielne popołudnie uderzeniem z kilku kierunków na pozycje obronne sił rządowych rozciągające się na długości ok. 20 kilometrów na przedmieściach Aleppo. Po ostrzale artyleryjskim i zdetonowaniu SVBIEDów (pojazdy wypełnione materiałem wybuchowym z kierowcą-samobójcą) na terenie kompleksu wojskowego Al-Hikma [1], do akcji ruszyły dobrze wyposażone, elitarne oddziały wsparte bronią pancerną. Siły te szybko opanowały kompleks Al-Hikma i znajdujący się tam gmach szkoły, główny punkt obronny w rejonie, po czym wdarły się do niezamieszkałej, będącej w budowie dzielnicy al-Nasr (projekt 1070) [2], którą w nocy również opanowały. Na innych odcinkach również przerwano linie obronne armii, lecz nie poczyniono znacznych postępów i zajęto jedynie farmy i niewielkie wzniesienia oraz małą wioskę Al-Amariyah [3.]. Pomimo silnych nalotów rosyjskiego lotnictwa, armia, która nie stawiała tego dnia zorganizowanego oporu, nie zdołała w większości przypadków utrzymać pierwszej linii obronnej i w często chaotycznym odwrocie opuszczała pozycje.

Kolejnego dnia w rejon walk przybyły posiłki dla sił rządowych, m.in. elementy Gwardii Republikańskiej i szyiccy milicjanci z miast Nubl i Zahry położonych na północ od Aleppo.
Od samego ranka pojawiały się informacje o bombardowaniach pozycji zajętych przez rebeliantów i starciach w okolicach dzielnicy al-Nasr.

Druga faza operacji i główne walki rozpoczęły się podobnie jak poprzedniego dania w godzinach popołudniowych. Siły antyrządowe zaatakowały i zdobyły wioskę Mushrifah [4.], okoliczne wzgórza i farmy, oraz niewielką bazę wojsk rządowych znajdującą się na wzniesieniu Mahroqut [5.]. Walki dotarły do okolic kompleksu wojskowego Ramouseh [6.], dużej bazy artyleryjskiej i akademii wojskowej będącej ostatnią przeszkodą na drodze do przerwania oblężenia.
Dla rebeliantów sprawy skomplikowały się po popołudniowym kontrataku armii na dzielnice al-Nasr. Według źródeł prorządowych i części antyrządowych obszar ten miał zostać wczoraj późnym wieczorem w całości odzyskany, jednak dziś pojawiało się coraz więcej wątpliwości na ten temat i aktualnie może przypuszczać, że przynajmniej część tej dzielnicy jest jednak nadal kontrolowana przez rebeliantów. Do dzielnicy Al-Nasr prowadziła tylko jedna droga, przez którą rebelianci i dżihadyści mogli dostarczać posiłki i zaopatrzenie, przebiegała ona przez bardzo słabo zabudowany i otwarty obszar al-Hikma, który był wczoraj silnie bombardowany. To jeszcze bardziej utrudniało walkę rebeliantom w tamtym rejonie.

Dziś po południu rozpoczęła się trzecia faza operacji. Tym razem rebelianci zaatakowali w innych miejscach niż poprzednio. Siły rebelianckie odcięte w mieście, które w poprzednich dniach nie były bardzo aktywne, zaatakowały dzielnicę Ramouseh [7.]. Pod jedną z pozycji rządowych została tam zdetonowana bomba tunelowa. W międzyczasie wojska rządowe miały odzyskać wioskę  Al-Amariyah i potem także wzgórze Mushrifah.

Dżihadyści i rebelianci zaatakowali tymczasem fabryki w dzielnicy przemysłowej al-Minyan [8.] oraz wioskę al-Huwayz [9.]. Oba te obszary miały zostać opanowane przez siły antyrządowe, a w dzielnicy Ramouseh wg. źródeł proopozycyjnych poczyniono znaczne postępy, z kolei wg. armii atak został odparty. Na potwierdzenie jakichkolwiek zmian terytorialnych z dzisiejszego dnia będzie jednak trzeba poczekać przynajmniej do jutra. Walki we wtorkowy wieczór nadal trwają na niektórych odcinkach.

Podsumowując, ofensywa sił antyrządowy mająca na celu przerwanie oblężenia Aleppo jak na razie wydaje się być umiarkowanie udana. Dżihadyści i rebelianci, choć nie osiągnęli jak na razie głównego celu operacji, zajęli jednak pewne obszary, nie zostali odepchnięci na pozycje wyjściowe lub jeszcze dalej i najprawdopodobniej będą w kolejnych dniach kontynuowali bitwę. O dokładnych stratach po obu stronach będzie można mówić dopiero po zakończeniu ofensywy. Pojawiające się różne liczby dot. zabitych bojowników, zniszczonych czołgów itd. są niepełne i często niepotwierdzone żadnymi dowodami, przez to są nieraz częścią wojny propagandowej.

Ostrzał dzielnicy przemysłowej al-Minyan.