Prorządowi bojownicy na obrzeżach Aleppo. |
Wczoraj minęły dwa tygodnie od rozpoczęcia drugiej ofensywy sił antyrządowych w zachodniej części miasta Aleppo. Operacja ta poświęcona zabitemu w sierpniu w nalocie amerykańskiego lotnictwa dowódcy koalicji Armii Podboju (Jaish al-Fatah) i stąd nazwana "Bitwą bohaterskiego męczennika Abu Omara Saraqiba", miała na celu otworzenie korytarza do oblężonej na początku lata wschodniej części miasta kontrolowanej przez rebeliantów. Ofensywa ta miała przynieść rebeliantom i dżihadystom bardzo ważne i potrzebne zwycięstwo, które mogłoby odwrócić przebieg wojny, od wielu miesięcy toczącej się zdecydowanie nie po myśli antyrządowych dowodów. Od kilku dni jest już jednak jasne, że tak się nie stanie. "Wielka bitwa o Aleppo", jak opisywali ją rebelianccy liderzy, kończy się wielką porażką, po tym jak najważniejsze ataki dowodzonych przez nich oddziałów zostają odparte, a siły prorządowe w największym syryjskim mieście przechodzą do kontrofensywy i odzyskują utracony teren.
Gdy 28 października grupy szturmowe islamistów, inghimasi, ruszały do ataku, a w sieci pojawiły się pierwsze zdjęcia i nagrania zdetonowanych VBIED-ów, antyrządowi liderzy musieli sobie zdawać sprawę, jak wielkie ryzyko właśnie podjęli. Plan nowej operacji, na której przygotowanie mieli znacznie mniej czasu niż w przypadku pierwszej i nieudanej ofensywy, był prosty - bezpośrednie uderzenie w gęsto zabudowane zachodnie dzielnice Aleppo, zamieszkałe przez około milion ludzi. Inaczej niż w przypadku pierwszej ofensywy z sierpnia, tym razem walka miała toczyć się wyłącznie w silnie zurbanizowanym terenie, co miało ograniczyć straty od artylerii i lotnictwa. Ten plan był bardzo ambitny i śmiały i w przypadku powodzenia operacji siły rządowe w mieście zostałyby zdezorganizowane i rozbite, oblężenie przerwane, a zachodnia część miasta zajęta. Ryzyko niepowodzenia operacji było jednak bardzo duże, bo o tym, że dojdzie do drugiej ofensywy wszyscy wiedzieli już z chwilą, gdy stało się jasne, że pierwsza bitwa mająca na celu odblokowanie miasta zakończy się porażką. Element zaskoczenia, który był kluczowy dla powodzenia pierwszej fazy sierpniowej ofensywy, w tym więc przypadku nie istniał. Szanse powodzenia operacji zmniejszał także fakt, iż strona rządowa skoncentrowała w Aleppo ogromne siły ściągane z innych regionów od wielu tygodni, a i kierunek, z którego miał nadejść główny spodziewany atak, był raczej tylko jeden.
Początek bitwy przebiegał stosunkowo po myśli antyrządowych dowódców. W ciągu pierwszych kilkudziesięciu godzin walk, poprzedzonych silnym ostrzałem artyleryjskim na pozycje rządowe i zachodnie dzielnice miasta, w ręce dżihadystów i rebeliantów wpadły dwie dzielnice mieszkalne, Al-Assad i Minyan, obszar przemysłowy Minyan, kilka checkpointów i część dzielnicy 1070, do której weszli już wcześniej, w trakcie sierpniowej ofensywy. To był główny kierunek natarcia, ale atakowano także inne obszary na zachodnich obrzeżach miasta, tam jednak szturmy zostały odparte.
Kolejnym celem ofensywy był już znacznie trudniejszy zwarty teren wewnątrz miasta, gęsto wybudowane wysokie blokowiska Nowego Aleppo, dzielnicy 3000 i masywne gmachy położonej obok ogromnej akademii wojskowej.
Tu pojawiły się pierwsze poważne problemy dla rebeliantów. Lojaliści szybko ustabilizowali linie i okopali się na krańcach wymienionych wyżej obszarów, uniemożliwiając skuteczne zinfiltrowanie zachodnich dzielnic miasta szturmowanych nieustannie i bezskutecznie przez islamistów w kolejnych dniach. Pomimo początkowych sukcesów kolejne ataki w osiedlu 1070 również się złamywały. Lojaliści ufortyfikowali się tam w zaledwie kilku blokach mieszkalnych, których utrzymanie okazało się bardzo ważne dla przebiegu bitwy, bo blokowało dostęp do osiedla 3000 od południa i paraliżowało całą operację rebeliantów. Ponawiane każdego dnia wściekłe ataki z wykorzystaniem czołgów i wozów piechoty były odpierane i nie pomagało tu nawet wykorzystanie przez dziahadystów niespotykanej dotąd ilości VBIEDów. Ten gorszy ekwiwalent nalotów lotniczych był używany podczas ofensywy z różnym skutkiem kilkanaście razy, więcej niż podczas jakiejkolwiek innej dotąd bitwy. W ciągu kilku kolejnych dni postępy Armia Podboju był jednak bardzo małe i nietrwałe.
Sytuacja jeszcze bardziej skomplikował się dla rebeliantów 7 listopada. Wtedy, gdy było już wiadome, że ofensywa zmierza donikąd, rozpoczęła się kontrofensywa armii i prorządowych milicji.
Kierunek ataku prorządowych oddziałów, tym elitarnych Tiger Forces, był bardzo ciekawy. Uderzono z południowej flanki, w kierunku dwóch ważnych wzgórz, Tel Mutah i Tel Uhud, które po kilkunastu godzinach zaciętych walk padły. Linia zaopatrzeniowa rebeliantów do osiedla 1070 została zagrożona, co zmusiło ich do wycofania się z tego strategicznego miejsca. Po upadku osiedla 1070, ostatniej ważnej zdobyczy sierpniowej ofensywy, bez której dalsze próby przerwania oblężenia stały się niemożliwe, w ręce armii wpadł także rejon Hikma, a tym samym rebelianci utracili wszystkie zdobycze pierwszej ofensywy. Rządowi oczywiście na tym nie poprzestali i idąc za ciosem uderzyli na dzielnice Aleppo stracone także podczas drugiej, aktualnej bitwy. Dziś, po dwóch dniach ciężkich walk, również te tereny zostały odzyskane.
Linia frontu w zachodnim Aleppo powróciła tym samym do stanu sprzed obu ofensyw, sierpniowej i listopadowej.
Aktualnie zachodnie dzielnice Aleppo nie są już zagrożone, a ogłoszona dwa tygodnie temu ofensywa jest martwa. Rebelianci podjęli ryzyko i przegrali, tracąc wg najbardziej rozsądnych szacunków około 300 ludzi (przy około dwukrotnie mniejszych stratach armii), w tym pozostałości najlepszych oddziałów i ciężki sprzęt. Jak to zwykle bywa po porażkach, uaktywniły się podziały, doszło do tarć i waśni wewnątrz frakcji antyrządowych biorących udział w walkach, a w samym wschodnim Aleppo doszło do walk, których ofiarą padła jedna z największych grup w mieście, Fastaqim Union. Grupa, która była współzałożycielem głównej koalicji w mieście, Podboju Aleppo (Fatah Halab), uległa dezorganizacji i rozproszeniu, osłabiając tym samym sił antyrządowe w oblężonej enklawie.
Wygląda na to, że tym razem strona rządowa dużo lepiej przygotowała się do bitwy niż poprzednim razem i wszystko poszło po jej myśli, zgodnie z planem. Ofensywa została odparta i to bez pomocy (lub ze znikomą) rosyjskiego lotnictwa, które od kilkunastu dnia nie bombarduje rejonu miasta.
Być może w następnych dniach armia (SAA) wykorzysta momentum i odepchnie rebeliantów jeszcze dalej od miasta, cementując tym samym oblężenie wschodniego Aleppo.
Rebelia w tym roku poniosła już szereg porażek, tracą teren m.in. pod Damaszkiem czy w Latakii i oczywiście pod Aleppo, gdzie klęski były wyjątkowo spektakularne. W tym ostatnim miejscu możemy też spodziewać się dalszych postępów armii. Choć SAA nigdy nie grzeszyła kompetencją, dobrą organizacją czy ogólnie mówiąc efektywnością, to patrząc z szerszej perspektywy kampania mająca na celu odbicie Aleppo trwająca już od kilku lat wydaje się wyjątkowo dobrze i z rozmysłem zaplanowana, a ogromny wysiłek podejmowany przez prorządowych bojowników powinien w przeciągu kilku kolejnych miesięcy doprowadzić do ostatecznego zwycięstwa, upadku miasta. Tymczasem stronie antyrządowej po ostatniej porażce pozostaje już chyba tylko liczyć na cud, bo realne szanse na odblokowanie wschodniej części miasta, nie mówiąc już o jego przejęciu, czy krótko mówiąc na odwrócenie sytuacji o 180 stopni, są dziś zerowe.
GIF z mapkami - przebieg bitwy.
Interaktywna mapa Syrii - link.
Mapa Syrii i Iraku - link.
Mapka niżej w rozmiarze HD - link.
Kolor zielony - rebelianci, żółty - SDF (Kurdowie i sojusznicy), brak - armia. |